
Gdy powiedziałam w social mediach, że jestem w ciąży posypały się gratulacje, mnóstwo dobrych słów i życzeń. Ale także pojawiły się pytania o to jak ogarnąć ślubny sezon w takim stanie. Było bardzo dużo pytań o to jak zaplanować, czy się da zaplanować i jak podejść do tego tematu. Pamiętam doskonale jak jeszcze rok wcześniej sama miałam mnóstwo wątpliwości i pytań. Chętnie wtedy sama bym przeczytała taki artykuł więc dzisiaj chciałam podzielić się tym z Wami. Poniżej znajdziecie odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania.
fot. Krzysztof Kozłowski
Czy to planowałam?
Cóż, nie ma co się oszukiwać, że w tej branży trzeba myśleć dużo do przodu. Pary często wysyłają zapytania już na dwa lata do przodu. Jeśli więc jest się kobietą z własną działalnością fotograficzną, to również ciążę trzeba stety/niestety planować sporo wcześniej. U nas było tak, że już w narzeczeństwie (!) rozmawialiśmy z Arkiem o tym, kiedy chcielibyśmy mieć dziecko. Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że nie chcemy długo czekać. I decyzja zapadła. Nie chciałam jednak rezygnować z całego sezonu ślubnego bo bałam się, że coś stracę, coś mnie ominie. A poza tym najzwyczajniej w świecie: ja naprawdę lubię to co robię! Dlatego owszem, pracowałam na ślubach, ale świadomie podjęłam decyzję o tym, aby tych zleceń wziąć zdecydowanie mniej niż w poprzednich latach (w 2019 roku miałam ich prawie połowę mniej niż w 2018). Do tego były to jedynie śluby w Lublinie i najbliższych jego okolicach, zrezygnowałam z wyjazdowych,dalszych zleceń. Nawet w najpiękniejszych miejscach bo nie chciałam dodatkowo obciążać się dojazdami. I sezon zakończyłam znacznie wcześniej, bo już we wrześniu.
Czy nie bałam się?
Na pewno miałam pewne obawy czy sobie poradzę, czy z dzieckiem wszystko będzie ok. W końcu każda ciąża jest inna. Nie pozwoliłam sobie jednak na tak pesymistyczne myślenie i wyobrażanie sobie najgorszych scenariuszy. Stwierdziłam, że skoro jestem zdrowa, zawsze byłam dość aktywna (biegałam, chodziłam na fitness, jeździłam na rowerze itd), to z pewnością pomoże mi to w ciąży. No a poza tym ja wychodzę z założenia, że ciąża to nie choroba i tak naprawdę trzeba żyć niemal normalnie. Pamiętając oczywiście o tym, aby uważać po prostu bardziej na siebie niż do tej pory. Dzięki Bogu moja ciąża przebiegła naprawdę bez większych komplikacji. Ominęła mnie zdecydowana większość ciążowych dolegliwości. No i w ciąży nadal byłam aktywna (fitness, rower, basen). Czułam się bardzo dobrze, mimo, że na weselach owszem, szybciej się męczyłam, a niedziele po weselach zazwyczaj przesypiałam.

Czy musiałam wysyłać innego fotografa zamiast mnie, bo tak źle się czułam?
Na pewno dobrze jest mieć szerokie grono znajomych fotografów, z którymi można wymieniać się terminami. Jeżeli nie mamy tylu znajomych, to w sieci jest mnóstwo grup z naprawdę dobrymi fotografami, których można spytać o wolny termin. Nie wierzę, że nie znalazłby się nikt, kto nie miałby wolnego terminu. Nawet gdybym ja musiała dopłacić do „interesu” bo np. różnica między moją podpisaną umową, a ceną danego fotografa byłaby znaczna, to bez problemu bym to zrobiła. W takim przypadku zadowolony klient to podstawa. Nie zostawiłabym na pewno pary „na lodzie”.
Dobrą opcją jest też drugi fotograf podczas wesela, który jedzie z nami, jeżeli nie czujemy się pewnie. Ja nie korzystałam z drugiego fotografa. Czułam się bardzo dobrze, ufałam sobie i wiedziałam, że sobie poradzę.
Nie mogę tutaj też nie wspomnieć o ogromnej pomocy moich najbliższych. Zdarzyło się tak, że na dwóch weselach miałam swoich kierowców, którzy mnie wszędzie wozili ^^Wiecie, do tej pory wszystko robiłam sama: sama jeździłam na przygotowania, przemieszczałam się pomiędzy kościołem, a salą weselną, a potem po nocy wracałam do domu. Tak, bywało to męczące i dość stresujące. Tym bardziej dla kobiety 😉 Dlatego nie bałam się poprosić o pomoc mojego tatę czy dobrego przyjaciela, aby wozili mnie podczas dnia ślubu z miejsca w miejsce. Wbrew pozorom, była to dla mnie ogromna pomoc i odciążenie.
Ciężką torbę ze sprzętem nie raz i nie dwa pomagali mi przenosić chłopaki z zespołów lub znajomi dj, kiedy ich o to poprosiłam 😉 Nie wspomnę tutaj o pomocy męża z którym tez zdarzyło mi się kilka razy pracować w tym sezonie 🙂 Do tego świetnie sprawdzały się szelki do których miałam przyczepione moje aparaty. Naprawdę bardzo odciążają plecy.

Ile godzin pracowałam? Czy dałam radę być 12 godzin na nogach? Czy to realne?
Jakieś rady?
Na pewno nie da się do tego tematu podejść bez planowania, na zasadzie „jakoś to będzie”. Ja cieszę się, że zaplanowałam wszystko odpowiednio wcześniej więc miałam czas, aby w poprzednim sezonie zgromadzić wystarczającą ilość oszczędności, która pozwoliła mi na podjęcie mniejszej ilości zleceń w 2019.
Trzeba być przygotowanym na różne wersje wydarzeń, ale równocześnie pamiętać o tym, że nie przewidzimy wszystkiego. Że jesteśmy tylko ludźmi i przestać myśleć katastroficznie, że to właśnie mi przytrafią się najgorsze rzeczy.
Muszę też tutaj wspomnieć o ogromie życzliwości, z jakim spotkałam się nie tylko u moich par, ale także u gości weselnych. Szczególnie gdy mój brzuszek był coraz bardziej widoczny, mnóstwo osób zagadywało mnie serdecznie, pytało jak się czuję albo wręcz kazali mi siadać z nimi i odpocząć chwilę 😉
fot. Krzysztof Kozłowski
Tak wyglądało moje podejście do tematu. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych osób moje podejście mogło być zbyt ryzykowne i same nie podjęłyby takiej decyzji, aby pracować będąc w ciąży. Dlatego taką decyzje trzeba dobrze przemyśleć w zgodzie ze sobą, przegadać z mężem, zastanowić się nad wszystkimi „za” i „przeciw”. Może czasem faktycznie lepie jest zrezygnować całkiem z jednego sezonu i w spokoju przeżyć swoją ciąże? Ja wiem, że bym tak nie potrafiła. Mam w sobie za dużą wolę działania i bardziej szkodziłoby mi siedzenie i nic nie robienie niż aktywność zawodowa 🙂 A Wy jakie macie podejście?